Ariana: Przyjechałam cię odwiedzić. Niedaleko mam szkolenia... Powinnaś inaczej mnie przywitać...
P: A tak! Witam panią naukowiec! Jak minęła podróż?
Ariana: Patricia co jest złego w tym, że cię odwiedziłam?
P: Ariana dlaczego mnie odwiedziłaś. To jest straszne...
Ariana: Mieszkam niedaleko w hotelu, więc cię odwiedziłam. Mam praktyki niedaleko.
P: Najbliższe laboratorium niedaleko?
Ariana: Mniejsza z tym... Chodź siostrzyczko (przytula ją)
Przy śniadaniu
V: (wchodzi) Nikt nie chce się przyznać? Tak więc prosze (daje każdemu szczoteczkę)
Al: Mógłby pan wymyśliś inną karę. Tyle razy ile trzymałem tą szczoteczkę...
J: Chwila! Nierozumiem... Wszyscy mamy czyścić jedną toaletę?!
V: Nie, panie Clark. Macie wyczyścić każdą toaletę w szkole!
P: Co?! Kiedy!
V: Panno Williamson, każdy ma to zrobić do dzisiejszego zachodu słońca... Zacznijcie nie umawiać się na przerwy... (wychodzi)
A: Nie! Ja mam manicure za 60 funtów...
Tr: Dam ci rękawiczki, gwiazdko...
A: To miłe z twojej strony, ale nie mam bladej ochoty tego robić! (wychodzi)
M: Amber ma racje, ktoś mógł wziąć mundurek kogoś z nas z podpisem Dom Anubisa. (wychodzi)
J: Victor jest dziwnie wściekły, ktoś musiał coś wziąć z jego gabinetu... (wchodzi)
Al: Fabian! Słyszysz! Ktoś musiał wziąć coś z gabinetu!
A: Alfie...Błagam, nie udawaj głupszego niż jesteś... (wychodzi z Joy i Pat)
Al: Fabian odłożyłeś akta Niny?
F: Nie... Matko jedyna... zapomniałem...
Al: Ale Victor powiedział, że jego gabinet był zdemolowany...
F: Co chcesz przez to powiedzieć?
Al: Może ktoś był u Victora po akta Niny, ale nie wiedział, że ty je masz...
W drodze do szkoły
P: Słyszeliście Jeroma? Na pewno ktoś był u niego po coś...
Jo: Nagle mu wierzymy ?
A: Właśnie... ale Joy musisz przyznać. Victor nie byłby tak wściekły bez powodu...
Jo: To fakt. Czego Victor tak bardzo chronił w gabinecie?
P: Corbierra?
A&Jo: (śmieją się)
A: Akta Niny?
P: Właśnie co się stało z Niną?
A: Bo ja wiem? Do mnie nie napisała! Wy rozumiecie nie odpisała mi!
Jo: Ja. Też nic nie wiem
P: To dziwne... Fabian jest dziwnie spokojny...
El: (pojawia się) Piwonie Ignorują Wielkie Niebo I Całą Akwarelę
A: Ell! Co jak co, ale zgłoś się do podniebnego fryzjera...
El:Piwonie Ignorują Wielkie Niebo I Całą Akwarelę....
Jo: Co?
El: (znika)
A: Zrobiła się trochę dziwna...
Jo: Fakt. może czegoś się boi?
P:Piwonie Ignorują Wielkie Niebo I Całą Akwarelę
Jo: Co?
P: Ell tak powiedziała. Zgaduję, że piwonie to ludzie, ale Akwarela?
Ed&K: (idą kilka metrów dalej)
Ed: Nie wiesz co może otwierać ten klucz?
K: Nie, ale co powiesz na wyprubowanie go w McDonaldzie
Ed: (śmieje się)
P: (patrzy)
Jo: Jeszcze nie zerwaliście?
P: Co? Nie
A: Dwa razy widziałaś jak się całują... Myślę, że jednak będziesz musiała to...
P: Nie!
A: OK, tylko mówiłam, że....
P: Możemy zmienić temat?
Jo: OK. To... mówiłaś, że mają jakiś klucz.
P: Temat nadal się ich trzyma, ale no cóż... Tak mają. Jest on z Księżycem...
V: (staje przed Eddim i K.T.) O panna Williamson i Mercer! Poproszę do mnie!
P&Jo: (patrzą na siebie)
A: To pa!
P&Jo: (idą)
Jo: Słucham... O co chodzi?
V: O to będziecie się martwić później! Pan Miller dołączy... Ale bez panny Rush... (Pat i Joy patrzą na siebie z wyrzutem) Pan Rutter i pan Lewis też dołączy! Panie Clarke za mną! (każdy wymieniony idzie za nim)
Dom Anubisa
V&P&F&Al&Jo&Ed: (wchodzą)
V: No więc słucham...Kto włamał się do mojego gabinetu...
Al: My nie... Dlaczego pan podejrzewa nas?
V: Bo mam to (pokazuje brązowy włos) Słucham...
super
OdpowiedzUsuń